Czy kobiety potrzebne są w polityce?

W polskiej polityce kobiety nie mają na tyle silnej reprezentacji, żeby ich działania mogły być skuteczne. "Dlatego podczas podejmowania kluczowych decyzji nieobecne jest doświadczenie połowy społeczeństwa; w takiej sytuacji wszelkie rozwiązania ustawodawcze obciążone są wadą jednostronności" - mówi prof. Małgorzata Fuszara z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, autorka opublikowanej książki "Kobiety w polityce".


KLUCZOWE 30 PROCENT


"Jedno z interesujących pytań, które stawiają sobie socjologowie i politolodzy, brzmi: czy zwiększona reprezentacja kobiet w polityce rzeczywiście może doprowadzić do wprowadzenia prokobiecych rozwiązań?" - podkreśla prof. Fuszara.

Analizuje się projekty ustaw wnoszone przez kobiety, szuka związku między zwiększeniem reprezentacji kobiet, a zmianami priorytetów spraw uważanych za istotne. Socjologowie podkreślają jednak, że jeżeli reprezentacja jakiejś grupy jest niższa niż 30 procent, to grupa ta nie ma szans, żeby uzyskać rzeczywisty wpływ na podejmowane decyzje. Prof. Fuszara wyjaśnia, że takie badania prowadzi się między innymi w tych państwach, w których kobiety mają równy lub prawie równy udział we władzy, na przykład w krajach skandynawskich. Kraje skandynawskie są jednak specyficzne - polityka prorównościowa splata się tam z polityką państwa opiekuńczego.

"Czy można jednak mówić o związku przyczynowo-skutkowym między polityką państwa opiekuńczego a równościowym nastawieniem? Czy duża obecność kobiet w polityce sprawia, że to państwo opiekuńcze silnie się trzyma, czy też odwrotnie, państwo opiekuńcze sprzyja obecności kobiet w polityce? Na pewno są to współwystępujące zjawiska" - uważa prof. Fuszara. Istnieją tam na przykład takie rozwiązania prawne, które umożliwiają godzenie życia zawodowego z prywatnym.

"W Polsce ubolewa się nad niskim przyrostem naturalnym. Ten przyrost jest teraz wyższy w Skandynawii, gdzie prowadzi się politykę zupełnie innego typu niż ta, która u nas nazywana jest prorodzinną" - podkreśla.

RÓWNOŚĆ PO POLSKU

W Polsce jest niewielka grupa osób, która wie, że trzeba i warto dbać o politykę równościową, a także pilnuje, żeby pieniądze unijne na ten cel nie przeszły nam koło nosa. "Większość polskich polityków natomiast nie rozumie polityki równościowej, nie zna jej i nie chce znać" - mówi prof. Fuszara.

Jak zaznacza, w spojrzeniu na politykę równościową istnieje ogromna różnica pomiędzy politykami, a organizacjami pozarządowymi, choć wśród polityków mamy wąskie grono
specjalistek, które tę politykę znają i rozumieją. Zwykle nie przekłada się to jednak na politykę rządową.

"Co prawda były w stanie przekonać polityków, że ze względu na nasze międzynarodowe zobowiązania powinniśmy wprowadzać w życie odpowiednie regulacje prawne, dostosowujące nasze prawo do prawa Unii Europejskiej, ale nie są w stanie wyedukować klasy politycznej" - podkreśla.

Na przykład w pierwszej fazie programu unijnego Equal, zajmującego się zwalczaniem dyskryminacji na rynku prac, nie było Polski. Weszliśmy dopiero w drugiej fazie. Były tam za to takie kraje, jak Czechy, które wcześniej wprowadziły przepisy dostosowujące w tym zakresie ustawodawstwo do ustawodawstwa Unii Europejskiej. "Lubimy być dumni z różnych rozwiązań i uważać się za kraj wiodący w naszej grupie, ale na tym przykładzie widać, że niektóre kraje szły szybciej i dalej" - mówi profesor.

Dotychczasowe doświadczenie przekonuje, że w Polsce rozwiązania prorównosciowe wprowadzane są przede wszystkim pod presją międzynarodową. Takim przykładem był dostęp kobiet do szkół wojskowych. Przez wiele lat kobiety ubiegały się o możliwość uczenia się w tych szkołach. Sprawę podjął w końcu Rzecznik Praw Obywatelskich, okazało się bowiem, że odmowa dopuszczania kobiet do egzaminów wstępnych nie znajdowała żadnej podstawy prawnej.

W odpowiedziach udzielanych rzecznikowi przyznawano wprawdzie, że takie praktyki nie mają podstawy prawnej, a konstytucja gwarantuje równość płci, stwierdzano jednak, że dziś nie ma możliwości realizowania postulatów ze względu na koszty. "Okazało się więc, że brak pieniędzy był wystarczającym argumentem, aby uzasadnić nieprzestrzeganie konstytucji" - mówi profesor. Rok później, po wstąpieniu Polski do NATO, szkoły te otworzyły się dla kobiet i pieniądze jakoś się znalazły.

KOBIETY SPOZA UKŁADU

Oprócz perspektywy wielkiej polityki, profesor Fuszara w swoich badaniach uwzględnia też poziom lokalny, analizując m.in. sytuację w tych gminach, gdzie kobiety zdobyły większość w wyborach samorządowych.

Są to często nauczycielki albo kobiety pracujące w ochronie zdrowia. W zgodnej opinii kobiet i mężczyzn-radnych dbają o takie sprawy, które rzadziej uważane są za priorytetowe przez mężczyzn. Walczą o szkoły, o wsparcie dla ochrony zdrowia, o wiejskie świetlice. Pamiętają o mieszkających na terenie gminy biedniejszych rodzinach. Przykładem może być staranie kobiet-radnych o to, żeby pewne urządzenia przeznaczona dla wsi, takie jak kanalizacja, stały się dostępne także dla tych rodzin, których nie stać na wymagany wkład finansowy.

"Zarówno kobiety, jak i mężczyźni podkreślali, że kobiety, kiedy już decydują się na udział we władzy, częściej czynią to w prospołecznych celach" - mówi prof. Fuszara.

"Odkryłam też, moim zdaniem najciekawszą różnicę. Nie odważę się powiedzieć, że jest ona związana z kobietami, natomiast może być związana z interesującą dla wyborców sytuacją. Chodzi o to, że kobiety przychodzą do polityki jako „nowi”. Kiedy to one stanowią większość, np. w gminach, nie pojawiają się tam układy „klientelistyczne”, które bardzo łatwo zauważyć w gminach, w których większości nie mają" - zauważa prof. Fuszara.

"Nie chcę powiedzieć, że kobiety są mniej skorumpowane niż mężczyźni. To jest być może kwestia dłuższego dostępu mężczyzn do władzy i w przypadku kobiet dłuższego czasu potrzeba na wyrobienie takich układów. Dla wyborców może być jednak ciekawe, że zdecydowane zwiększenie udziału kobiet we władzy oznacza również tego rodzaju zmiany" - podkreśla.

Książka "Kobiety w polityce" powstała między innymi w oparciu o wyniki badań unijnego projektu EGG, finansowanego ze środków 5. Programu Ramowego UE.


Studencka Marka

odpowiedz na wszystkie pytania



W ciągu ostatnich 30 dni zagłosowano (przeliczam) razy w naszych ankietach
Polityka Prywatności